{gallery width=180 height=124 alignment=left-float margin=10}histprace/hist7.jpg{/gallery}{gallery width=180 height=126 alignment=right-float margin=10}histprace/hist9.jpg{/gallery}

Zachowało się kilka fotografii z tamtych lat. Jak widać, zmieniła się wykorzystywana technika, ale zasada i cel pozostały te same. Karma rozwożona była zarówno wozami konnymi jak i saniami. Na zdjęciu z wozem, na wozie stoi jego właściciel Wiktor Borowiec, przy wozie, patrząc od lewej stoją ??, ??, Alfons Bartoszek, ??, ??, ??, ?? oraz ??. Na zdjęciu z saniami, na saniach siedzi Wiktor Borowiec, za saniami osoba nieznana a obok ??.

 

{gallery width=180 height=124 alignment=left margin=10 layout=flow}histprace/hist10.jpg{/gallery}{gallery width=180 height=124 alignment=center margin=10 layout=flow}histprace/hist11.jpg{/gallery}{gallery width=180 height=124 alignment=right margin=10 layout=flow}histprace/hist12.jpg{/gallery}

Dokarmiano zwierzynę zarówno w lesie jak i w polu. Na zdjęciach (od lewej) Wiktor Borowiec w lesie, Juliusz Borowiec w lesie, Teofil Opyrchał oraz ?? w polu.

Prace gospodarcze w Selekcjonerze
Często samo dostarczenie karmy do łowiska jest niewystarczające. Konieczne jest również stworzenie zwierzynie warunków do bezpiecznego żerowania oraz zabezpieczenie samej karmy przed zniszczeniem. W tym celu buduje się różnego rodzaju urządzenia łowieckie, stałe bądź okresowe, jak paśniki czy rozstawiane na sezon zimowy różnorakie budki i zadaszenia.
Na kolejnym zdjęciu widzimy scenę utrwaloną podczas budowy budek dla kuropatw. Budki zapobiegają zasypywaniu wykładanej kuropatwom karmy przez śnieg.

 

Prace gospodarcze w SelekcjonerzePrace gospodarcze w Selekcjonerze

 

Wydawać by się mogło, że w tamtych czasach łowiska pełne były zwierzyny i wystarczyło jedynie dbać o zachowanie jej stanu. Okazuje się jednak, że również i wtedy prowadzone były prace związane z introdukcją. Na zdjęciach zwracają uwagę plecione kosze do transportu ptaków. Przy koszu, w ciemnej marynarce Wiktor Borowiec.

 

 

Fotografie z archiwum prywatnego kolegi Zbigniewa Borowca.